Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

„Myszonek pod namiotem”. Recenzja

„Myszonek pod namiotem”. Recenzja
15 lipca 2023 Redakcja

Zielony półmrok namiotu i gotowane jajka

Pamiętam doskonale ten moment, gdy byłam dzieckiem i jechaliśmy pod namiot. Same przygotowania były zazwyczaj lekko nerwowe, podróż dłużyła się w nieskończoność (nawet jeśli nie jechaliśmy bardzo daleko), a gdy docieraliśmy na miejsce ekscytacja rosła z każdą minutą. Rozbijanie namiotu, dopasowywanie kijków, masztów, pałąków. Tropik i moskitiera – te nie używane w innych okolicznościach słowa rozpalały wyobraźnię do czerwoności. Jeszcze tylko materace oraz śpiwory i już można było zanurzyć się w zupełnie inną rzeczywistość. Namiot, miniaturowy letni dom, odmieniał świat, miał swój specyficzny zapach i wzbudzał wiele emocji. I nieodmiennie wiązał się z wakacjami.

Dlatego nie dziwi mnie entuzjazm Myszonka, kiedy mama zapowiada mu swój plan – tego dnia pojadą na wyspę i zostaną tam na noc. Riikka Jäntti w najnowszej części przygód tego arcysympatycznego bohatera serii krótkich opowiastek, książce „Myszonek pod namiotem” (wyd. Frajda, 2023), rysuje w charakterystyczny dla siebie sposób kolejną przygodę mamy i synka.

Oboje zabierają spakowane plecaki, namiot, śpiwory i należycie przygotowany prowiant. Na miejsce docelowe jadą tramwajem i nieco bujającym promem (jak dobrze, że Myszonek czuwa przy mamie!), na wyspie szukają odpowiedniego miejsca na biwak. Myszonek jest bardzo zaangażowany we wszystkie potrzebne czynności, bez marudzenia niesie swój bagaż, pomaga też rozłożyć namiot, a nawet – mimo pierwszej negatywnej deklaracji – próbuje pieczarek, które przygotowała mama. Choć i tak ostatecznie wybiera jednak kiełbaski.

Noc pod namiotem, wsłuchiwanie się w odgłosy ptaków, wczesnoporanny spacer, poznawanie drzew i roślin, gotowane jajka na śniadanie, kąpiel i zabawa w piasku na plaży… Riikka Jäntti nie opiera fabuły na ekstremalnych przygodach czy nagłych zwrotach akcji. W jej opowiadaniach Myszonek po prostu doświadcza życia, na spokojnie, w swoim tempie. W ten codzienny opis autorka wplata różne emocje – od radości po niepokój (drzazga jest problematyczna, szczęśliwie mama jest oazą spokoju i doskonale sobie radzi z tym wyzwaniem). Eskapada jest udana i tylko ból maminych pleców rysuje delikatny cień na horyzoncie (zrozumiały zdaje się bardziej dla dorosłych niż młodszych czytelników).

Jest w tym opowiadaniu dużo wakacyjnej beztroski, spowolnienia, uważnej obserwacji otoczenia. To właśnie wrażenie, że Myszonka ani jego mamę nic nie goni, że nigdzie się nie spieszą, że nie mają konkretnego planu z listą zadań do odhaczenia jest tym, czym warto zainspirować się w życiu. Nie tylko w wakacje.

Barbara Górecka / Dom Bajek