Please select a page for the Contact Slideout in Theme Options > Header Options

Opowieści o ciąży i porodzie. Wywiad z Marianną Szymarek

Opowieści o ciąży i porodzie. Wywiad z Marianną Szymarek
1 czerwca 2021 Redakcja

Na Dzień Dziecka mamy dla Was wywiad – wywiad o miłości, porodzie, o pierwszych chwilach z dzieckiem, ale i o tym, kto może nam pomóc przebrnąć przez szereg pytań, gdy nie wiemy kogo zapytać. Gdy potrzebujemy w czasie ciąży i połogu wsparcia, a nie wiemy, do jakich drzwi mamy zapukać. Na pomoc przychodzi doula. Życzymy udanej lektury!

Zacznijmy od informacji, czym właściwie zajmuje się doula?

Doula to osoba, która zajmuje się wspieraniem kobiety w okresie okołoporodowym, czyli w czasie
ciąży, porodu i kilku tygodni po porodzie. Jeśli jest taka konieczność, również wspiera jej rodzinę. Jest to wsparcie emocjonalne polegające na rozmowie z kobietą, doula wysłuchuje, ale nie narzuca swoich opinii, nie ocenia ani nie radzi. Może jedynie przekazać informacje. Wykazuje wobec kobiety postawę empatycznego słuchania i akceptacji.

Doula jest kimś, kto ma dać kobiecie wzmocnienie. Jej rolą nie jest nawracanie na daną drogę, na przykład swoich własnych wyborów, przekonań, ale stworzenie przestrzeni do tego, by ona sama czuła
się gotowa do decyzji i by czuła się kompetentna.

Co zainspirowało Panią do tego, aby zostać doulą?

Pierwszym krokiem było moje własne doświadczenie. Byłam wtedy mamą dwójki dzieci – młodszy syn
miał 2–3 miesiące. Wtedy przeczytałam, że jest ktoś taki jak doula i czułam, że chciałabym mieć kogoś
takiego obok siebie. Brakowało mi wsparcia drugiej kobiety, która byłaby tylko dla mnie, ponieważ nie
miałam w bliskim otoczeniu kogoś, kto dałby mi zrozumienie – moja siostra była nastolatką, mama
osobą pracującą, a bliskie koleżanki nie były w tym momencie zainteresowane macierzyństwem. Zdecydowałam się pomóc innym kobietom bardzo intuicyjnie – lubię być z kobietami w tym czasie, kiedy stają się mamami. Stwierdziłam, że warto pójść na szkolenie i przekonać się, czy to rzeczywiście jest
dla mnie, czy mi się tylko tak wydaje…

Jakie trzeba mieć zatem kwalifikacje, aby zostać doulą?

Teoretycznie doula wpisana jest na listę zawodów, ale brakuje określonych ram szkoleniowych czy edukacyjnych. Stworzona definicja, która jest wpisana na listę zawodów, nie do końca nam, doulom zrzeszonym w stowarzyszeniu Doula w Polsce, odpowiada. Pewne kompetencje są tam przedstawione w taki sposób, który jako Stowarzyszenie nie do końca akceptujemy. Kierowałyśmy odpowiednie pisma z prośbą o korektę tych zapisów – czekamy. Nie chcemy szerzyć błędnych informacji, kim jest doula. Szkoliłam się w 2011 roku i wtedy było to drugie szkolenie dla doul organizowane w Polsce – warto wspomnieć, że odbyło się dzięki Fundacji Rodzić Po Ludzku. Wtedy Joanna Pietrusiewicz – obecnie prezes fundacji – zaprosiła holenderskie doule, doświadczone trenerki, które prowadziły szkolenie. Warto wspomnieć, że w Poznaniu odbyło się roczne studium dla doul oraz że Stowarzyszenie od września rusza z programem napisanym przez doświadczone doule, nastawionym stricte na doule, a nie na inne specjalizacje, by uczyć i dzielić się doświadczeniem z przyszłymi doulami. Kurs trwać będzie rok – to zajęcia weekendowe, na których adeptki uczyć się będą, czym jest właściwe wsparcie, czym jest słuchanie, jak to realizować, jak odróżnić podawanie kobiecie informacji od doradzania jej. Dodatkowo zaplanowane są tematyczne zjazdy z obszaru wsparcia w ciąży, w czasie porodu, w czasie połogu. Jak prowadzić metodyczne zajęcia, jak można reklamować siebie jako doule. Zajęcia poprowadzą specjaliści, które znają doule i wiedzą, na czym ich praca polega, a także przez praktykujące doule.

Co daje kobiecie poród u boku douli, jaka jest istota i cel tej profesji współcześnie, bo wiemy, że zawód ten istnieje od… zawsze?

Doula daje ciągłość wsparcia, ciągłość opieki i tego, że ktoś jest z kobietą przez cały czas. Większość
osób myśli, że doula wspiera tylko przy porodzie. Ale kobieta nie poznaje się z doulą w momencie przekroczenia progu szpitala czy przy pierwszych skurczach. Kobiety zgłaszają się na danym – różnym – etapie ciąży. Często jest to koniec pierwszego trymestru, najczęściej około połowy ciąży lub przełomu drugiego i trzeciego trymestru. Poznajemy się, zanim podejmiemy decyzję o współpracy.
Zanim odbędzie się poród, doule zwykle w pakiecie swoich usług mają minimum dwa 2–3-godzinne spotkania, na których rozmawiamy z kobietą o jej potrzebach, oczekiwaniach, o tym, co mogą zrobić dla kobiety, a czego zrobić nie mogą. Poznają zatem plan porodu przyszłej matki, jej bliskich,
ją samą, ale także kobieta poznaje swoją doulę. Od czasu, kiedy kobieta jest w terminie porodu, czyli mniej więcej 2–3 tygodnie przed wyznaczoną datą porodu, doula jest w tak zwanej gotowości porodowej, czyli jest w kontakcie telefonicznym, niezależnie od pory dzwonienia – czy w dzień, czy w nocy. Nie ma znaczenia, na jaki temat czy o co kobieta chce zapytać – rozmawiamy. Doula jest dla niej dostępna zawsze wtedy, kiedy kobieta w ciąży tego potrzebuje. I dopiero kolejnym etapem jest poród, w którym kobieta zaprasza tę drugą kobietę, którą poznała i u boku której czuje się bezpiecznie. Doula przyjeżdża na takim etapie porodu, jaki kobieta uważa za stosowny – wtedy, gdy jest jej to potrzebne. Może to być czas od pierwszych skurczów – tych najdelikatniejszych, gdy rodzące nie chcą jeszcze jechać do szpitala. Wtedy spotykamy się w domu i następnie razem jedziemy do szpitala. Doula w czasie porodu jest osobą, która ze szpitalnej porodówki nie wychodzi, jest z kobietą cały czas. Jest kimś u jej boku, kto trwa, jest gotowy niezmiennie do pomocy. Często dla kobiet w ciąży motywacją do nawiązania współpracy z doulą jest potrzeba kogoś, kto po prostu przy niej będzie. Kobieta ma pewność, że doula będzie gotowa i zdolna jej pomóc. Wie, że nie będzie sytuacji, że ona gdzieś zniknie, wyjdzie, że się nie pojawi czy się przestraszy, będzie musiała wyjść, bo nie udźwignie jakiejś sytuacji emocjonalnie. Często kobiety, odpowiadając na pytanie, dlaczego zdecydowały się na obecność douli, mówią, że chcą mieć kogoś, kto rozumie to, co się z nimi będzie działo. I wiedzą, że dla tej osoby to nie będzie powód do strachu, stresu. Doula jest właśnie osobą, która rozumie, czym jest proces porodu, jak kobieta może się zachowywać, nie przestraszy się żadnej sytuacji związanej z tym, że poród się odbywa. Chodzi o sytuacje fizjologiczne i momenty trudne przy ewentualnych komplikacjach – ważne jest dla kobiety, że doula jest przy niej, jest na sali porodowej, pomaga swoją obecnością i wiedzą – w efekcie kobieta przy niej potrafi zachować spokój mimo niespokojnej sytuacji. Doula medycznie nie ingeruje, nie tłumaczy niczego z punktu widzenia medycznego, nie kieruje sytuacją, ale będzie w tym obszarze ostoją i pomocą.

Czy kobiety coraz częściej decydują się na Pani pomoc?

Zaobserwowałam, że z biegiem lat na pewno to zainteresowanie kobiet wzrasta. Myślę, że wynika to z tego, że kobiety budzą się w różnych sferach swojego życia, chcą o siebie zadbać. Uważam, że kobiety powoli zauważają, że w porodzie oprócz zdrowia fizycznego dziecka i mamy, które jest priorytetem, istnieje jeszcze sfera zdrowia psychicznego. Zaczynają zauważać, że mają prawo do poczucia bezpieczeństwa, do szukania osób, które się nimi zaopiekują. Kobiety budzą swoją świadomość na temat porodu. Myślę, że jest coraz bardziej popularne to, że kobiety chcą wiedzieć, czym tak naprawdę jest poród i chcą się do niego bardziej świadomie przygotować.

A jak szpitale reagują na obecność douli przy porodzie?

Jeśli chodzi o szpitale i osobę towarzyszącą – doula może być taką osobą podczas porodu, w Polsce na oddziale porodowym możliwa jest obecność jednej takiej osoby u boku kobiety. Wtedy nie stanowi to żadnego problemu czy różnicy dla szpitala. To kobieta decyduje, czy osobą towarzyszącą jest doula czy inna osoba – mąż, partner, ojciec dziecka lub ktoś inny, przy kim kobieta czuje się bezpiecznie i kogo chce mieć przy sobie w trakcie porodu. Jeśli natomiast doula jest trzecią osobą – czyli formalnie drugą towarzyszącą – w Polsce są szpitale, dla których jest to normalne. Wtedy kobieta może mieć drugą osobę obok, natomiast to zależy od regulaminu danego szpitala. Kobieta wówczas musi stanąć przed wyborem, kto tą osobą ma zostać – czy ktoś z jej rodziny, bliskiego otoczenia, czy doula. Jeśli natomiast myślimy o porodzie w domu, wówczas nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o liczbę osób przy porodzie.

Czy poród w domu – przy obecności douli nie wiąże się z większym ryzykiem niż poród w szpitalu?

Nie. Poród w domu nie odbywa się tylko w obecności douli. Przy porodzie musi uczestniczyć położna. Gdyby doula zdecydowała się na poród w pojedynkę, bez położnej, automatycznie jest usuwana ze Stowarzyszenia Douli w Polsce, jest to surowo zakazane. Nie towarzyszymy w porodach, gdy nie ma opieki medycznej – opieki położnika, który zabezpiecza poród pod względem medycznym. Warto dodać, że do porodu w domu kobiety są kwalifikowane przed porodem. I tylko zakwalifikowana medycznie kobieta może rodzić w domu.

Czego w takim razie doula nie robi?

Po pierwsze doula nie doradza kobiecie. Jeżeli kobieta ma jakikolwiek dylemat lub decyzję do podjęcia,
doula może z nią to omówić, porozmawiać o różnych opcjach rozwiązania tego dylematu, może przekierować do specjalisty. Ale nie daje gotowej odpowiedzi i rozwiązania. Na przykład, kobieta może zapytać, w którym szpitalu ma urodzić – doula nie odpowie jej na to pytanie, bo nie jest to w zakresie jej kompetencji. Nie będzie również doradzała w kwestiach medycznych. Mam tu na myśli zapisane leki przez lekarza, my jako doule nie podważamy i nie doradzamy o zmianie leków, suplementów. Doula nie ma i nie będzie miała kompetencji, aby udzielać odpowiedzi na pytanie o zmianę leków. Doula nie daje gotowych rozwiązań, co oczywiście nie oznacza, że nie możemy porozmawiać, przedstawić kilku opcji wyboru, kierując się swoją wiedzą. Jednak ścieżka, którą wybierze przyszła matka, zależy tylko od niej samej. Doula nie podejmuje decyzji za osobę, z którą jest, nie podejmie decyzji o tym, czy kobieta ma wziąć znieczulenie, czy nie. Ten wybór jest wyborem kobiety, a nie douli. Kolejnym ważnym aspektem są tematy położnicze i medyczne. Nie wchodzimy w decyzje i kompetencje personelu medycznego. I to samo dotyczy wsparcia w połogu, na przykład w trakcie laktacji – doula ma kompetencje do tego, aby wytłumaczyć podstawowe mechanizmy laktacji, porozmawiać o tym, jak kobieta się czuje, wesprzeć ją emocjonalnie, ale doula absolutnie nie ogląda piersi, nie dotyka brodawek, nie jest osobą właściwą do tego, by oceniać czy – na przykład – dziecko dobrze, czy źle ssie – to są kompetencje położnych, doradczyń i konsultantek laktacyjnych.

Doula nie odpowie na pytanie, czy dziecko dobrze przybiera na wadze – może jedynie powiedzieć, że wyznaczniki skutecznego karmienia są dostępne w wielu specjalistycznych książkach i to sama kobieta decyduje, czy po którąś z nich sięgnie.

Mówimy o książkach specjalistycznych, porozmawiajmy zatem o książce, którą Pani napisała – czy z racji zawodu, jaki Pani wykonuje, było nieuniknione, że taka książka kiedyś powstanie?

Myślę, że decyzja o tym, że napiszę książkę, nie jest związana z tym, że jestem doulą. Z racji bycia
doulą mam kontakt z wieloma kobietami w okresie okołoporodowym bądź wczesnego macierzyństwa. Czy to na warsztatach, czy spotkaniach, czy grupie wsparcia dla mam, którą prowadzę. W czasie takich spotkań kobiety często opowiadają o porodach, mówią o dylematach, emocjach, jakie towarzyszyły im w ciąży, w trakcie porodu i po nim. Myślę, że to rozmowy zainspirowały mnie, że zaczęłam zauważać potrzebę mówienia o porodzie z innej perspektywy. W porodzie nie chodzi tylko o to, by mówić poradnikowo, choć to też jest bardzo ważne. Jednak mało było książek, które oddałyby głos kobietom. Brakowało mi publikacji, które przedstawiały poród nie tylko jako tę część porodu, gdy jesteśmy w szpitalu lub domu. Weźmy pod uwagę, że poród to jeden z wielu dni, które kobieta przeżywa. Podobnie jak przeżyła dzień poczęcia dziecka, to przecież nie jest jeden dzień, w którym planujemy, że właśnie on będzie momentem poczęcia. Często ten dzień jest efektem ciągu życia kobiety, linii czasu, na której ona żyje.

Poród tak samo – nie jest wynikiem tego, co zaczyna się w dniu porodu, a konsekwencją tego, co działo się przez ostatnie tygodnie i miesiące. Często są to lata doświadczeń, jak my jesteśmy nastawione do
porodu, jak my się do niego przygotowujemy, jaki obraz porodu nosimy w sobie, z jakimi historiami rosłyśmy jako dzieci, nastolatki i przyszłe matki. To wszystko ma ogromne przełożenie na to, jak kobieta czuje się w momencie porodu. To wszystko się łączy. Dlatego w książce było dla mnie ważne, aby zapytać każdą z bohaterek o to, jak one kiedyś myślały o porodzie. Co czuły, kiedy pierwszy raz uświadomiły sobie, że to jest ten dzień. Zatem w książce opisuję dłuższą historię – nie tylko wycinek i informację o dniu porodu. Kobiety opowiadają o ciąży, o swoim postrzeganiu macierzyństwa, o historii rodziny, jak ona rzutowała na nie – sam poród jest tak naprawdę wypadkową tych różnych rzeczy. Dla mnie ważne było, żeby przedstawić poród z tej perspektywy, że on nie jest istotny jedynie jako wydarzenie fizjologiczne czy położnicze – to jest również ważne wydarzenie rodzinne. To buduje tę rodzinę, ona
się dzięki porodowi zmienia, jest to jakiś moment transformacji nie tylko dla kobiety, ale też dla jej bliskich – dzieci, mężczyzny, dla bliskich kobiet, które są w jej otoczeniu, dla jej rodziny. To jest moment ważny kulturowo, emocjonalnie, psychologicznie. Sfera fizyczności to jest jedno, ale fala hormonów i emocji, które się uruchamiają w kobiecie, zostają z nią do końca życia, bo ona fizycznie zapomina często o bólu, a emocje towarzyszą do końca życia.

A jak wyglądała sama praca przy tworzeniu tak niesamowitej książki, bo jest to swego rodzaju reportaż ukazujący piętnaście historii kobiet o porodach. Chodzi mi o pracę z samymi jej bohaterkami – były wzruszenia, trudne momenty, jakie emocje towarzyszyły podczas jej tworzenia?

Niektóre kobiety były bardzo podekscytowane, zdarzały się momenty dużego wzruszenia, kiedy kobiety wspominały te chwile. Gdy zadawałam pytania, w bohaterkach uruchamiało się coś takiego, że wracały
do doświadczeń z porodu dawno zapomnianych. Było to zatem wzruszenie, niekiedy poruszenie – i nagłe
przypomnienie sobie sytuacji, o jakiej nie chciały pamiętać. Były również momenty, w których pojawiał się smutek lub żal – czyli również te trudne uczucia. Bohaterki, z którymi rozmawiałam, to kobiety, które miały bardzo różne doświadczenia porodowe. I nie chodzi o to, że porody w tej książce są łatwe,
idealne i przyjemne. Zostały wybrane kluczem różnorodności porodowej, nieoczywistości i bardzo różnych doświadczeń. Widziałam, że to kobiety, które zaczerpnęły z porodu wszystko, co było dla nich dobre, i uważają, że poród to wzmacniające, piękne, radosne dla nich doświadczenie. W tych opowieściach chodziło, aby uświadomić sobie, dlaczego kobieta ze swoim doświadczeniem porodowym uważa, że był on dobry. Bohaterki nie negują trudnych rzeczy i sytuacji, które się wydarzyły. Istotne jest, jak one się przygotowały do porodu, jaką opiekę same sobie zapewniły w czasie porodu, jakie rzeczy na etapie kolejnej ciąży przerobiły. Myślę, że są to kobiety, które doświadczyły ogromnego rozwoju osobistego, dlatego że poród, o którym mówią, był dla nich naprawdę radosnym, euforycznym i pięknym doświadczeniem. Był to efekt ich ogromnej pracy, a nie zbiór przypadkowych zdarzeń. Chciałam przedstawić, jak bardzo kobiety nad sobą pracowały i jak były ze sobą szczere oraz odważne w tym, co robiły, jakie decyzje podejmowały, aby czuć się dobrze. Wcale nie chodzi o to, że opisane porody biegły rytmem lub planem, jaki każda z tych kobiet sobie założyła, bo chyba nigdy nie jest tak idealnie, jakbyśmy sobie to wyobrażały 🙂

Jaki zatem jest główny cel samej książki?

Aby być wsparciem dla kobiet, które nigdy nie rodziły, które czekają na poród i są w ciąży, bo to jest taki moment, w którym naturalnie szukamy informacji. Zatem w dużej mierze myślałam o tych kobietach, które są w ciąży, ale też tych, które o macierzyństwie nawet nie myślą, aby spojrzały na poród z innej perspektywy. Z punktu widzenia emocji, tego, że mają prawo, by ich pragnienia, marzenia były brane pod uwagę. By dostrzegały, że każda z nich jest jedyna w swoim rodzaju, unikatowa i może pragnąć czegoś zupełnie innego i godzić się na inne rzeczy, coś innego daje każdej z nich poczucie bezpieczeństwa. Chodzi o to, aby czytelniczki zobaczyły, że mają prawo do tego, aby być sobą i szukać swojej własnej drogi. Bo tych piętnaście kobiet, których opowieści znalazły się na łamach książki, to zupełnie inne drogi. Każda kobieta to inna ścieżka do szukania swojej radości w rodzeniu. Ta książka jest też dla kobiet, które już urodziły i może wcale nie planują kolejnego dziecka. Być może one w jednej z tych opowieści, a może w wielu historiach czy elementach tych historii odnalazły siebie, swoje emocje, swoje dylematy. Aby poczuły, że są inne kobiety, które też mogą w podobny sposób coś przeżywać albo podobne rzeczy mogą być dla nich ważne albo zupełnie nie do zaakceptowania. Żeby w tym czasie, w którym brakuje nam takiej wioski kobiet wokół nas, naszego kręgu kobiecego, zaprosić bohaterki książek do swojego świata, by wziąć ich historie do siebie, aby bohaterki książki były moim kręgiem porodowym, abym mogła o moim porodzie myśleć inaczej, a może go po prostu powspominać. Kilka dni temu jedna z kobiet napisała mi, że przeczytała książkę, że zbliża się do czasu, kiedy jej dzieci będą obchodziły urodziny i będzie to dla niej bardzo wzruszające wspomnienie. Czytając te historie, popłakuje sobie ze wzruszenia, z takiego dobrego wzruszenia. Dzięki książce wspomina swoje doświadczenia. Mówi, że urodziny dzieci, to nie tylko ich urodziny, ale też ważny czas dla niej, bo wtedy dała swoim dzieciom siłę, życie, przejście na stronę, na świat, w którym żyją i może je już fizycznie przytulić. Data urodzin to nie tylko narodziny dziecka, ale to rocznica porodu dla kobiety. Kobieta ma prawo to świętować, bo jest to bardzo ważny dzień, ważna rzecz w jej życiu. Podobnie jak przeżywamy różne rocznice, tak i dzień narodzin, czyli porodu, jest ważnym wydarzeniem i to nie tylko z perspektywy dziecka, które świętuje, ale z perspektywy mamy.

A co z perspektywą taty? Czy on powinien być pierwszą osobą, która sięgnie do lektury książki Pani autorstwa?

Zdecydowanie tak. Nie chodzi tu oczywiście o pełne zrozumienie istoty porodu ze strony kobiety, nawet
samych historii, ale spojrzenie na poród szerszą perspektywą. W książce są przedstawione różne
scenariusze, jak mężczyzna może realizować swoje wsparcie – ten ukochany, silnie emocjonalnie z kobietą związany. Są w opowieściach partnerzy silnie związani emocjonalnie, ale nie zawsze za tą więzią była decyzja o towarzyszeniu w porodzie. Czasami tego mężczyzny przy porodzie nie ma. Ma zupełnie inne zadanie. W pierwszej historii kobieta i mężczyzna na samym początku zdecydowali, że nie widzą się razem w tym wydarzeniu. Kiedy już dziecko się urodzi – będą razem, ale kobieta potrzebowała czegoś innego, a mężczyzna z kolei cieszył się, że jego nie będzie przy tym procesie, bo zarówno on, jak i kobieta nie widzą przestrzeni na jego obecność. Mężczyzna nie czuł się na siłach, by brać udział w porodzie. I myślę że nie tylko mężczyzna powinien sięgnąć po lekturę Historii porodowych. Uważam, że książka też jest ważna dla bliskich osób. Mam tu na myśli babcie, które czekają na wnuczęta, aby zobaczyły, jaka jest potrzeba kobiety rodzącej, czego ona potrzebuje. Ważne, aby babcie nie realizowały swojego pomysłu – bo to nie jest wsparcie. Moja nastoletnia córka przeczytała książkę i była pierwszym czytelnikiem. To też jest lektura dla przyjaciół, osób, które w swoim kręgu mają kobiety w ciąży – aby lepiej zrozumieć tę sytuację, zbliżyć się do perspektywy kobiety w ciąży.

Czy chciałaby Pani powiedzieć naszym czytelnikom coś szczególnego?

Chciałabym przekazać osobom, które sięgają po książkę, aby myślenie o porodzie było czymś pięknym, uświadomieniem sobie, że witamy nowe życie. Byśmy cieszyli się z porodu, a nie traktowały go z myślą tylko o bólu i trudnych emocjach. To, jak zapamiętamy ten dzień i jak się do niego przygotujemy, w dużej mierze naprawdę zależy od nas, naszych myśli i nastawienia. I tego – myślenia o porodzie także z miłością i radością życzę moim wszystkim czytelniczkom i czytelnikom.

Z Marianną Szymarek rozmawiała Zuzanna Jaszczak-Przewoźniak