
„Miś słucha!” (wyd. Tatarak, 2024) jest wielkiej urody książeczką kartonową, która stanowi element większej serii publikacji z ilustracjami autorstwa Erica Carle’go, amerykańskiego artysty, który zaskoczył świat swoim malarskim pomysłem na barwne kolaże, twórcy kultowej już „Bardzo głodnej gąsienicy”.
Tym razem Bill Martin Jr, autor tekstu, prowadzi najmłodszych czytelników, bo jest to książka dedykowana dzieciom rozpoczynającym swoją życiową przygodę z czytaniem (i to jakże przyjemna w odbiorze!!!), przez koncept nastawiony na zmysł słuchu. Każdorazowo rozkładówkę otwiera narracyjne pytanie dotyczące nasłuchiwania:
– Misiu, misiu, co tam słyszysz?
– Słyszę, jak lew głośno ryczy.
Majestatyczny biały niedźwiedź polarny ukazany na tle ciemnego błękitu zachwyca fakturą – Eric Carle konsekwentnie zamalowuje różne powierzchnie, by poprzez wyodrębnianie kształtów i faktur budować ilustrację balansującą na granicy obrazu rzeczywistego a abstrakcyjności malarstwa materii. Zwierzę zmierza w kierunku, w którym naturalnie podąża oko odbiorcy gotowego do przełożenia strony. Wspomniany lew słyszy hipopotama, hipopotam flaminga… Przedstawiciele różnych gatunków zdają się ze sobą rozmawiać w wielce ciekawym języku, który poprzez użycie różnorodnych wyrazów dźwiękonaśladowczych rezonuje z uchem dziecka, rozwija jego wyobraźnię słuchową oraz zaznajamia z słownikowym bogactwem. Osobniki ryczą, prychają, skrzeczą, rżą, syczą, trąbią, ziewają, krzyczą… Jest to nie tylko fascynująca melodia dla umysłu oraz zmysłu słuchu, ale również nie lada wyzwanie gimnastyczne z zakresu logopedii oraz interpretacji aktorskiej dla osoby, która czyta dziecku tę angażującą opowieść.
Czy jednak to opowieść tylko o zwierzętach? Jaką rolę może w takim świecie pełnić człowiek? Osoba dorosła? Dziecko? Bill Martin Jr dokonuje fabularnej wolty, sprytnie manewrując konceptem, który zdaje się być ustalony, pewny i z pozoru do przewidzenia. Takie bystre zakończenia, które nadal wpasowują się w pomysł całości są cennym elementem doświadczenie relacji z książką. Nie da się ukryć, takie finały tygryski lubią najbardziej.
Barbara Górecka / Dom Bajek