Antylopa z Podbeskidzia
Tym razem zapraszam do samego środka całkiem solidnej książki nie dla dzieci 🙂 Wśród lektur, po które warto sięgnąć wtedy, kiedy mamy ochotę na dobrą opowieść, błyskotliwą narrację i inteligentny żart, na wakacjach czy w tzw. czasie wolnym o innym charakterze, z pewnością nie zawiedzie Artur Andrus. To człowiek wielu talentów, dziennikarz, prezenter telewizyjny oraz radiowy, aktor, pisarz i poeta, autor tekstów piosenek, piosenkarz, artysta kabaretowy i konferansjer… – mam przeczucie, że ta lista i tak nie wypełnia wielorakich umiejętności pana Artura. Zapisał się przede wszystkim jako postać, która z lekkością żongluje słowem, odnajduje abstrakcyjny żart w nieoczywistych zestawieniach, a jednocześnie świetnie bawi siebie i innych tym, co robi.
„Antylopa z Podbeskidzia” (wyd. Nasza Księgarnia, 2021) to obfity zbiór krótkich esejów, których inspirację stanowiły występy artysty w różnych miejscach naszego barwnego kraju. Odwiedzając miasta i miasteczka Artur Andrus nie tylko spisuje nie tylko swoje wspomnienia, ale także zabiera ze sobą wyjątkowe czarne pudełeczko, w którym umieszcza fragmenty lokalnych gazet. Łącząc te dwa elementy z wrodzoną swadą, błyskotliwością oraz kunsztem kabaretowym wykreował swoistą osobliwą mapę ojczystej podróży oraz zaskakujący… śpiewnik.
Artur Andrus fenomenalnie potrafi wyczuć widza, atmosferę na sali oraz swoją publiczność. Wychwycić to można także w esejach, w których porusza zarówno wątki ogólnopolskie, wielkomiejskie, jak i lokalne pisząc ballady dedykowane konkretnym miastom czy miasteczkom ulokowanym wzdłuż jego tras kabaretowych czy koncertowych. Słowa piosenek umieszczone w każdym z rozdziałów dopełniają to, co Andrus znalazł na swojej drodze i co okazało się niezwykle inspirującym impulsem twórczym.
„Antylopę z Podbeskidzia” zilustrował Daniel de Latour, a jego szkicowe i z charakteru nieco nerwowe rysunki wspaniale dopełniają się z tekstem. De Latour jest rysownikiem, który ceni wizualny żart z gatunku bardziej wyrafinowanych, stąd zapewne taka dobrze dobrana energia między słowem a obrazem obydwu twórców.
To książka, którą czyta się na różne sposoby. Można skrupulatnie, rozdział po rozdziale. Można zdecydować się na nonszalanckie skakanie z eseju na esej. Można też wracać wielokrotnie do ulubionego wątku. To po prostu czysta przyjemność!
Barbara Górecka / Dom Bajek